przez trupy wychodzące z telewizorów. W rezultacie, jak czytam w komentarzach, miłośnicy horroru zawiedzeni brakiem latających zwłok, klekoczących czaszek i krwi tryskającej na kształt gorących wód z islandzkiego gejzeru. Natomiast z mojego punktu widzenia, jak w tytule. Gdyby wywabić film z groteskowego dramatyzmu, otrzymalibyśmy gęsty, spowity mrokiem thriller, uwieńczony rozwikłaniem z fasonem uszytej intrygi.